Cannondale Scalpel - recenzja

Jak jeździ Cannondale Scalpel? Recenzja na podstawie długoterminowego testowania roweru



Kolarstwo dość późno zawitało w moim życiu, ale gdy je odkryłem, nie było już odwrotu. Ten jakże ciekawy sport wciągnął mnie bez reszty i od dwunastu lat nic się nie zmienia. Ok, zmieniają się rowery i dyscypliny, ale dwa koła wciąż kręcą moim życiem.



Mój pierwszy rower, który kupiłem sobie sam, to był “góral”. Pierwsze zawody, w których wystartowałem, pojechałem właśnie na rowerze górskim. Przez wiele lat doskonaliłem technikę jazdy na rowerze. Początkowo startowałem w maratonach MTB na Mazowszu, a następnie dość często jeździłem w góry świętokrzyskie na znaną większości z nas serię MTB Cross Maraton. To był świetny czas, ale w 2019 roku “skręciłem” w stronę kolarstwa szosowego. Sprzedałem mojego hardtaila Canyona i wskoczyłem na wąską gumę. 
Nadal uwielbiam szosę, ale z każdym miesiącem rozłąko od MTB zaczynało mi tej dyscypliny coraz bardziej brakować.

Dwa lata temu spróbowałem przełajów i okazała się to trafiona próba. To bardzo trudna odmiana kolarstwa, wymagająca świetnej wydolności i nie mniej dobrej techniki jazdy. A tej u mnie nie brakowało. Była to świetna namiastka roweru górskiego, ale jednak tylko namiastka.

Tym przydługim wstępem chciałem przedstawić Wam pewną lukę, której nie szło wypełnić innymi dyscyplinami. MTB po prostu trzeba jeździć i tyle!

 Tyle o mnie, teraz czas na bohatera tego wpisu, którym jest Cannondale Scalpel 3.

Jak już wspomniałem, moim ostatnim rowerem górskim był Grand Canyon 29.
 Hardtail, który po wielu zabiegach dopieszczających osiągnął wagę 9, 5 kg. Rower był udaną konstrukcją, zwrotny, responsywny i dynamiczny. 
Jego następcą miał stać się wspomniany Scalpel, który na dzień dobry podbijał wagę do 12,5 kg! Czy ciężki full (jak na rower wyścigowy) może okazać się godnym następcą lekkiego hardtail’a? Zapraszam do lektury ;)

Pierwsze wrażenia

Sklep rowerowy Trirent znajduje się na ulicy Racławickiej 99a i to dzięki uprzejmości ludzi tam pracujących, mogłem znów wskoczyć na “szeroką gumę”. Po odbiór roweru jechałem z niemałą ekscytacją. Sporo czytałem opinii o tym rowerze i wiedziałem, że jest to udana konstrukcja! 

Na miejscu czekał na mnie złożony i gotowy do jazdy Scalpel.
Wersja “trzy” oznacza model wyposażenia roweru. W skrócie najważniejsze elementy to:

  • w pełni karbonowa rama włącznie z tylnym widelcem
  • słynny amortyzator “Lefty ocho” w wersji aluminiowej 100mm skoku
  • damper Fox float dps 
  • napęd jest miksem 12 rzędowego Shimano SLX oraz XT
  • aluminiowe koła zbudowane na piastach Deore i obręczach ZTR Creest TLR
  • wszelkie “rurki” (kierownica, mostek, sztyca) są w tej wersji aluminiowe
  • hamulce Shimano Deore

To bardzo solidna konfiguracja, choć biorąc pod uwagę ambicje walki o podia na maratonach górskich, nie jest szczytem marzeń. No ale wiadomo… Od czegoś trzeba wyjść :)

Na pierwszą jazdę pojechałem w idealne miejsca dla takiego roweru (naturalnie w mojej okolicy). Runda Jeziora wije się po wydmach okalających Sulejówek. 
To bardzo wymagająca trasa XC z dużą ilością krótkich, ale stromych i technicznych zjazdów/podjazdów. Idealny teren!

 Już w drodze na miejsce starałem się dobrać właściwe ciśnienie w amorze i damperze, choć naturalnie ostatecznie zajęło mi to kilka dni. Nie mniej, wiedziałem już, że praca zawieszenia jest naprawdę dobra. Rower gładko wybierał nierówności, utrzymywał koła dociśnięte do ziemi a po zablokowaniu amorów manetką na kierownicy, stawał się “‘twardy” niczym hardtail. Można było bardzo dynamicznie przyspieszyć, stając w korby.

 Po krótkim oddechu przyszedł czas na rundę. I tu naprawdę duże zaskoczenie. Rower w rozmiarze XL ma niemal 120 cm rozstawu osi. 68 stopniowy kąt główki ramy wyrzuca przednie koło daleko w przód, a mimo to Scalpel okazał się doskonale zwrotnym sprzętem. Ochoczo reagował na wszystkie żądania zmiany kierunku i ciasne nawroty między drzewami nie były żadnym wyzwaniem. Po prostu “szedł” jak mały zwinny rowerek. 
Muszę przyznać, że konstruktorzy z Cannondale wykonali kawał solidnej roboty!

Kolejnym elementem, który uważam za ogromną zaletę Scalpela, są zjazdy. Rower w bardzo trudnym terenie zjeżdża jak po sznurku. Nie są mu straszne wyrwy, korzenie czy koleiny. Wystarczy przyjąć właściwą pozycję i rower zjedzie wszystko i zawsze! Można śmiało puszczać się pędem w dół.

 Z doświadczenia jednak wiem, że jak rower dobrze zjeżdża, to na podjazdach trzeba włożyć troszkę wysiłku, aby przednie koło trzymało się ziemi. Tak też jest ze Scalpelem. Rower wymaga dobrego balansu, właściwie ułożonej pozycji i dobrego przeniesienia środka ciężkości do przodu, aby sprawnie pokonać bardzo strome podjazdy. Przy lekko odchylonej pozycji łatwo utracić trakcję przedniego koła i można mieć wrażenie, że rower nie chce trzymać linii jazdy. Naturalnie nie jest to mankament, który przeszkadza w jeździe. Wymaga jedynie skupienia i właściwego zachowania na rowerze. Gdy dobrze ułożyć ciało Scalpel podjedzie wszystko, co jest do podjechania. :)

Zawieszenie działa doskonale. Rower pięknie wybiera wszelkie nierówności, przy czym idealnie trzyma trakcję. Sztywność ramy (szczególnie boczna) jest wręcz doskonała. Szybkie łuki można pokonać dokładnie po wybranej linii. Rower prowadzi się, tak jak tego oczekuję. Naprawdę udana konstrukcja. 


Krótko mówiąc sprzęt nie zawodzi właściwościami trakcyjnymi. Czy zatem za 23 999 pln dostajemy konstrukcję doskonałą?

Niestety nie, choć naturalnie patrzę na to z punktu widzenia Maćka - ścigającego się przez lata na rowerach złożonych z topowych podzespołów. 
Aby rower stał się idealnym ścigantem, widzę 3 istotne punkty do wymiany.

Koła

Nie ma się co oszukiwać. To właśnie w kołach zawarta jest dynamika roweru. Aluminiowe obręcze ZTR Creest o wewnętrznej szerokości 21mm dawno już przestały pasować do aktualnych wymogów rowerów XC/Marathon. Piasty Deore kręcą się ładnie, ale dodają solidną dawkę gramów do całej konstrukcji. Całości dopełniają szprychy DT Champion, które też nie powalają lekką wagą.
 Na koła założone są solidne opony Schwalbe w konfiguracji Racin Ray z przodu i Racing Ralph z tyłu. To niezły miks, ale wersja Performance znów dodaje wagi.
 Koła są pierwszym elementem, który uważam, że należy zmienić, aby wyszlifować wyścigowy charakter roweru. 
Na jakie? Jest sporo opcji. Nie mniej celowałbym w karbonową obręcz o wewnętrznej szerokości nie mniejszej niż 27mm.

Hamulce

Zamontowane w rowerze Deore trudno nazwać złymi, ale jeśli przyzwyczaicie się do topowych hampli, deorki odstają modulacją. To główny “zarzut” z mojego punktu widzenia. Jako punkty pisane drobnym drukiem, mogę dołożyć jeszcze mniej precyzyjną pracę klamki i wyższą wagę niż w hamulcach XT, które z resztą uważam za wystarczająco dobre i nie widzę “obowiązku” sięgania po flagowe XTR.

Manetka

SLX pozwala “zrzucać” biegi wyłącznie o jeden w dół. Do tego zmiana następuje dopiero po odpuszczeniu manetki, a nie po jej wciśnięciu. W tym miejscu do pełni szczęścia potrzebna jest manetka XT lub XTR. 

Nadmienię, że nie chcę, żebyście odnieśli wrażenie, że wymienione mankamenty nie pozwalają cieszyć się jazdą. Wręcz przeciwnie. To bardzo dobre podzespoły. Wszystkie moje przemyślenia wynikają się z potrzeby dostosowania roweru do potrzeb wyścigowych urywania sekund na maratonach MTB. Sporo już w życiu wyjeździłem i mam swoje preferencje. 


Ok, ale co z zadanym pytaniem? 

Czy 12,5kg jeździ lepiej niż 9,5 kg sztywniaka?

I tak i nie!

Choć ostatnio mam mało czasu na wyścigi, udało mi się niedawno wcisnąć jeden start na Scalpelu.
 MTB Cross Maraton w Morawicy na 76 kilometrach wyciskał jedynie 850 metrów przewyższenia. W sam raz na moją nie do końca wysoką formę sportową. 
Po kilkunastu kilometrach wiedziałem już, że “full” to jest game changer!
 Komfort pokonywania płaskich nierównych odcinków jest dalece większy niż na sztywniaku. Po prostu można siedzieć i jechać. Straty wynikające z “bujania” zawieszenia są minimalne. Tym bardziej że konstrukcja Scalpela jest naprawdę udana w tym aspekcie. Nie dużo siły idzie w parę. Zjazdy to samo złoto. Rower mknie i tyle. Wystarczy nie przeszkadzać.

Jedynie na podjazdach masa wyraźnie przeszkadza. Fizyki nie da się oszukać. 12,5 kg trudno rozbujać na stromym podjeździe. 
Tak czy inaczej, akurat w Morawicy podjazdów nie było specjalnie dużo, co pozwoliło mi wyszarpać 12 miejsce Open i 3 w kat M4.

 Czy była to zasługa udanej konstrukcji Scalpelka? Bez dwóch zdań tak. Większy komfort oznacza mniejsze zmęczenie i w rozrachunku szybszą jazdę!
 Gdyby jednak trasa wyciskała 2,5k metrów w pionie, ten wynik mógłby się nie udać. 

A zatem…

Cannondale Scalpel 3 to doskonała konstrukcja, która pozwoli Ci pokonywać maratony MTB i wyścigi XC z wielką gracją i komfortem. Rower jest świetny i tyle. Nie ma słabych punktów!
 Jeżeli jednak walczysz o najwyższe lokaty w amatorskich gonkach, uważam, że odchudzenie sprzętu do 11kg (wliczając w to lekkie i sztywne koła) pozwoli bez kompleksu bić się w górach. Serio.

 Czy zamieniłbym Scalpela na mojego poprzedniego lekkiego HT? Oj nie :)
Ten rower porwie Cię bez reszty. Wystarczy zaplanować lekki upgrade rozłożony w czasie i cieszyć się jednym z najlepszych rowerów XC/Maraton na rynku! 

Gorąco polecam Wam sprawdzić się na tym sprzęcie. Warto!

Powiązane Produkty

 Cannondale 2021 Scalpel Carbon 3  Black
  • -10%

Rower Cannondale 2022...

Rozmiar : L
Materiał : Carbon
Rozmiar : L
Materiał : Carbon
22 999,00 zł -10% 20 699,10 zł
Rozmiar

Najnowsza seria rowerów górskich od Cannondale.

Model dostępny w sklepie stacjonarnym Trirent Fort Mokotów.

 Cannondale 2022 Scalpel Carbon 3
  • -10%

Scalpel Carbon 3 MRC...

Rozmiar : M
Rozmiar : M
23 999,00 zł -10% 21 599,10 zł
Rozmiar

Najnowsza seria rowerów górskich od Cannondale.

Model dostępny w sklepie stacjonarnym Trirent Fort Mokotów.


Pozostaw Komentarz